16.08.2007 Rekowo - czwartek dzień pierwszy.
Wyjechaliśmy o czwartej piętnaście rano i przyjechaliśmy do Rekowa po dwunastej (470 km).

Aza w klatce zniosła podróż nieźle. Miejscowość ładna (widziałem dopiero dwa domy – chyba są cztery). Mieszkamy u Sołtysa. O czternastej był obiad - grochówka i krokiety z pasztetem. Po obiedzie zmógł nas sen – cały czas padał deszcz. Padał odkąd przyjechaliśmy. Rozpogodziło się około szóstej wieczór. Dzięki temu wiem, że okna mamy na południowy-zachód. Pokój jest typowy jak dla pokoi do wynajęcia nad morzem. Osobno stojąca parterówka. W pokoju TV, łazienka z prysznicem, łóżko piętrowe (ku uciesze Jonasza) i dwa zwykłe. Zaraz idziemy na kolację, a potem na spacer nad jezioro.

Aha właściciel Pan Krzysztof ma jedenaście koni i dwa kucyki, a TV – dwa programy – TVP2 i Polsat.

17.08.2007 Rekowo - piątek dzień drugi.
Wstaliśmy przed dziewiątą rano, śniadanie i zadzwonili do nas Znajomi, którzy też byli nad morzem koło Jarosławca. Powiedzieli, że wpadną. W oczekiwaniu na nich wzięliśmy rowery i pojechaliśmy szukać jeziora.

Było prosta droga w prawo i prawo na końcu w lewo. Można też w prawo i prosto do jeziora. Rowery rozklekotane – bolą mnie nogi. Aza z nami nie poszła bo ją wiejskie psy zaatakowały. Jezioro Nicemino znajduje się w lesie – jest duże. Krótka wycieczka – wracamy na obiad – przed domem spotykamy Znajomych, którzy właśnie wjeżdżali samochodem. Rozmowa – my obiad, a po obiedzie spacer nad jezioro do piątej po południu. Pojechali. My kawa, osiemnasta – Małgosia na koniu – idę zobaczyć.


18.08.2007 Rekowo – sobota dzień trzeci.
Po śniadaniu pojechaliśmy do Sarbinowa. Po drodze sklep w Koszalinie. Na plaży byliśmy pół do pierwszej.

Zimno ale słońce wyszło. Siedemnaście stopni. Wytrzymać bez wiatrochronu nie można. Jonasz przez cały czas moczy nogi. Ula zamoczyła się do połowy – chciałem się wykąpać ale mnie to przerosło.

Trochę się poopalaliśmy – Małgosia i ja – pochodziłem po plaży. Zaparkowaliśmy przed Ośrodkiem Wczasowym, gdzie byliśmy któregoś lata całą rodziną. Sensację zrobiła foka, która pojawiła się na brzegu plaży – pierwszy raz widziałem fokę nie w ZOO.

Małgosia chciała zdążyć na jazdę konną, zeszliśmy z plaży wcześniej. Małe zakupy w Sarbinowie. Nie ma gdzie zaparkować. Z Sarbinowa przez Koszalin do Rekowa to pięćdziesiąt kilometrów (godzinka jazdy). Byliśmy za piętnaście szósta ale koni, a raczej Pani instruktor nie było. Kolacja i po kolacji jazda na koniach, a ja czytam gazetkę.
19.08.2007 Rekowo - niedziela dzień czwarty.
Wczoraj było ognisko – szaszłyki i piwko do północy. Rano pobudka śniadanie – wycieczka rowerowa do jeziora Nicemino.

Kąpałem się – ciepła woda.


Niedziela na wsi – niesamowita cisza. Piwko, obiad, drzemka potem Małgosia jeździ godzinkę na koniu – sama nie na lonży. Anglezuje – fajnie. Po niej ja mam pierwszą jazdę na lonży – próba anglezowania - nie jest to takie proste. Badminton, kolacja. Myjemy się po kolacji póki jest ciepła woda.
20.08.2007 Rekowo - poniedziałek dzień piąty.
Rano na rowery i wycieczka do Grzybnicy gdzie znajdują się „Kamienne Kręgi” stanowiące miejsce obrad i pochówku Gotów z pierwszego wieku. Są to kamienie ułożone koliście, obłożone kurhany oraz kamienie wyznaczające miejsce obrad gromady. Jechaliśmy zielonym szlakiem. Przeprawialiśmy się przez rzeczkę po ułożonych belkach. Powrót, obiad, a po obiedzie pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka – Polanowa. Tam drobne zakupy i tankowanie Ciche i spokojne miasteczko – większość sklepów zamkniętych po szesnastej.



21.08.2007 Rekowo - wtorek dzień szósty.
Po śniadaniu Małgosia jeździ po padoku na Jantarze, a Jonasz na kucyku prowadzonym przez Ulę. Był problem ze złapaniem kucyka na pastwisku. Kucyk rozrabiał też na padoku. Jak Jonasz na nim jeździł delikatnie przysiadł i go zrzucił. Potem spacer po lesie. Po obiedzie jazda na rowerach do przystani przy jeziorze.

Trochę popływałem z Ulą. Z jednego jeziora do drugiego, które leży na drodze do Mostowa i nazywa się „Morskie oko”. Jezioro to ma głębokość dziewiętnaście metrów i niesamowicie czystą wodę.

Kolacja i spacer.
22.08.2007 Rekowo - środa dzień siódmy.
Od rana przygotowania i wyjazd nad morze do Łazów położonych trzydzieści osiem km od Rekowa. Ciepły słoneczny dzień. Plaża, woda w morzu ciepła.

Kąpałem się dwa razy. Super kąpiel, ale mnóstwo przepływających meduz - naliczyłem około pięćdziesiąt. Byliśmy od południa i planowaliśmy wrócić o piątej po południu, ale się zachmurzyło i zaczęło kropić. Wyjechaliśmy przed czwartą. Po powrocie Małgosia ma jazdę my wypoczywamy.
23.08.2007 Rekowo - czwartek dzień ostatni.
Ostatnie śniadanie. Małgosia jazda. Dziś wyjątkowa bo nie jak zawsze po padoku, a pierwszy spacer na koniu po lesie do jeziora – super. Ja w tym czasie rozliczam się z gospodarzem. Pakowanie i o pierwszej po południe wyjazd. Taki urlop pozwolił nam się zrelaksować i wypocząć.

Może kiedyś tam powrócimy. Było fajnie.
